czwartek, 18 lutego 2016

ZM MESKO zakład nr 3


WERK C
Był to najsłynniejszy ze wszystkich werków, głęboko ukryty w lesie.
Groza ogarniała przybysza po przestąpieniu bramy obozu. Pierwsze wrażenie: żółci ludzie ubrani w papiery powiązane sznurkami i drutami. Wszystko jest żółte. Żółte baraki, drzewa i liście w lesie pod wpływem trujących substancji wydzielających się z hal. Zatruty las. Ludzie, upiorne żółte widma snują się wśród drzew. Kobiety rudo czerwone (działanie pikryny na włosy) o czerwonych paznokciach, nawet oczy na żółtej twarzy robiły wrażenie żółtych.
Fragment książki: "Przy pikrynie i trotylu"


Zakład nr 3. W mieście za dużo się o nim nie mówiło. Ukryte gdzieś pośród lasu zakłady przez długi czas skrywały swoje tajemnice. Chodziła plotka, że niektóre hale produkcyjne są pod ziemią, albo że na części z nich specjalnie posadzono drzewa, tylko po to by samoloty szpiegowskie miały utrudnione zadanie. Pomimo coraz słabszej sytuacji ekonomicznej Zakładów dotarcie do ZM nr3 było trudne. Prowadziła tam jedyna droga dojazdowa, krzyżująca osiedle które powstało specjalnie dla potrzeb zakładów. Stare bloki i kamienice z piaskowca wybudowane dla wykwalifikowanej kadry zakładów podupadają z roku na rok. Dzielnica raczej nigdy nie była przyjemna do mieszkania. Rodzice wspominali mi, że przebywanie w tamtym regionie miasta wymagało kiedyś specjalnych przepustek. W okresie powojennym teren był częściowo strzeżony. Mijając osiedlę, droga kieruje się w las. Wydaje się, że prowadzi donikąd. Jeszcze kilka lat temu teren wyglądał zupełnie inaczej. W pewnym momencie na końcu drogi była brama, która uniemożliwiała zobaczyć co jest dalej. Wyłaniał się nad nią jedynie biurowiec OBRu (Ośrodka Badawczo Rozwojowego)- w którym opracowywano nowe rodzaje amunicji). Teren zakładu nr 3 otoczony był podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego. W przestrzeni pomiędzy ogrodzeniami biegały psy. Co jakiś czas rozstawione były budki wartownicze, w których swoją służbę pełnili uzbrojeni w karabiny, specjalnie przeszkoleni funkcjonariusze ochrony zakładów. Po upadku komunizmu stopniowe przemiany doprowadziły do redukcji zatrudnienia w zakładach. Nie było już takiego popytu na amunicję, zaprzestano eksport do Rosji. By Zakłady stały się bardziej rentowne kolejne hale były opuszczane, co w konsekwencji doprowadziło do likwidacji całego zakładu nr 3. Po roku 2010 rozpoczęto stopniową wyprzedaż i wyburzenia w tym rejonie. Nadal wiele budynków pozostało ale nie ma już śladu po budynku zakładowej straży pożarnej i kilku halach które zamaskowane były drzewami. Część budynków udało się wynająć, w kilku innych miejscach wybudowano kilka nowych zabudowań. Budynek OBRu doczekał się remontu. Szkoda tylko, że o tym że Zakłady stają otworem dowiedziałem się tak późno. Teraz, ... do niegdyś strzeżonych zakładów może wjechać nawet google. Mimo wszystko teren zakładu nr 3 warto odwiedzić nawet dzisiaj. 


Zdjęcie satelitarne zakładu nr3 - po lewej jedyna droga dojazdowa.
Wchodząc na teren zakładu nr 3 w pierwszej kolejności w oczy rzuca się budynek "Muzeum - MESKO".
Budynek Muzeum MESKO/HASAG
Budynek ma za sobą dość mroczną historię. Był to jeden z pierwszych wybudowanych na potrzeby zakładów. Początkowo znajdowało się w nim laboratorium zakładowe. Otwierał go sam Prezydent Ignacy Mościcki. W trakcie okupacji niemieckiej na terenie Zakładu nr 3 znajdował się obóz pracy. W budynku Muzeum naziści zorganizowali zarząd obozu - HASAG - Judenzwangsarbeitslager Hugo Schneider Aktiengesellschaft Metalwarenfabrik. Początkowo więźniowie zamieszkiwali getto zorganizowane w dzielnicy Dolna Kamienna. Po 1942 gdy getto zostało zlikwidowane, więźniów przetrzymywano bezpośrednio na terenie Zakładów w tzw. Werku B.

Dopiero po wojnie w budynku urządzono muzeum. Niestety wraz z otwarciem bram zakładów zostało doszczętne zdewastowane. Stare wyposażenie ukradziono. Nie ocalały nawet stare granitowe płytki podłogowe.
Na uwagę zasługuje sferyczna klatka schodowa. Kiedyś musiało tu być pięknie.

W trakcie wojny praca w zakładach była bardzo ciężka. Wymagała od pracowników kontaktu ze żrącymi substancjami. Z plotek chodzących po mieście mówiło się, że największą przeżywalność miały tam kobiety ze względu na posturę. Mężczyźni wykorzystywani do cięższej pracy umierali bardzo szybko. Szacuje się, że od 1940 do 1944 r. w obozie zginęło około 35.000 osób. Szacunki faktycznych ofiar są dość trudne, ze względu na wojskowy charakter produkcji.  Zwłoki więźniów były zasypywane kwasem pikrynowym, palone i zakopywane w pobliskich lasach. Prawdopodobnie nigdy nie będzie faktyczne oszacowanie skali ofiar. 

Tak trochę by upamiętnić to co wydarzyło się na terenie Werku C, budynki zakładów wykorzystane zostały przez Spielberga do nakręcenia Listy Schindlera. Dlaczego Skarżysko ? Zakłady przez bardzo długi czas zachowały swój około wojenny charakter. Wiele budynków wykonanych z jasnego piaskowca stoi do dzisiaj. Mimo tego że opuszczone i zdewastowane dzielnie opierają się upływowi czasu. Dodatkowo to właśnie tutaj relokowani byli Żydzi z Płaszowa i w większości przypadków to był ich ostatni przystanek.


 Największa groza i nędza panowała na hali 13-tej osławionej na wszystkich trzech werkach. Fabrykowano tam miny podwodne napełniane pikryną, proszkiem bardzko szkodliwym dla organizmu, od którego wszystko żółknie i gorzknieje. Od pikryny i trotulu powietrze w Hasagu było zatrute. Robotnicy stanowili tu, jak gdyby wyspę w obrębie obozu. Odziani w papierowe peleryny, powiązane sznurkami i drutami. Spodnie - łachman łatany papierami. (...)
Na hali unosił się żółty pył, zabójczy dla organizmu, tak ostry, że przeżerał ubranie. Żółkło całe ciało, czerwieniały paznokcie u rąk i nóg.
Po pierwszym dniu pobytu na hali robotnicy byli nie do poznania. Pikryna wyciskała na nich od razu piętno. Włosy stawały się zielonkawo żółte, twarz pokrywała się żółtymi plamami, dłonie były spalone, czerwone, poranione. Skóra schła i marszczyła się. Przyrządy smarowane były oliwą, która w połączeniu z pikryną spalała skórę, tak że powstawały rany na rękach.
Charakterystyczny żółty kolor budynków jest widoczny po dziś dzień. Okna które pamiętają prawdopodobnie tamte dni wciąż tkwią w pordzewiałych okiennicach.
Wnętrze ocalałych budynków niestety jest puste. Pierwszy rabunek miał miejsce gdy naziści likwidowali zakład i zapadła decyzja by wywieźć wszystko do Niemiec. Nie oszczędzono wtedy nawet więźniów. Ci najsłabsi zostali rozstrzelani, a silniejsi, załadowani na pociągi i przeznaczeni do ciężkiej pracy poza granicą ojczyzny. Po wojnie produkcja zbrojeniowa wróciła do hal i była utrzymywana do likwidacji Zakładu nr 3. Wtedy na miejscu pojawili się złomiarze. Niewiele pozostało.

Ściany, pokryte grubą warstwą farby która tu i ówdzie poddaje się żrącym związkom chemicznym które przesiąknęły te ściany. Gdzieniegdzie, czuć nadal gorzki pikrynowy zapach.



Hala 6-ta "zalew" (to skrót dla oznaczenia czynności polegającej na wlewaniu do granatu rozpalonej płynnej masy trotylu) i hala 53-cia, gdzie prócz pras pikrynowych był również "zalew". Na hali znajdowały się dwa olbrzymie kotły, do których wsypywało się trotylu. W powietrzu unosiły się tumany pyłu trotylowego, który wyciska łzy z oczu, pozbawia tchu, powoduje kaszel. W parze, w bardzo wysokiej temperaturze gotuje się w rozpalonych kotłach saletra i trotyl. Kotlarz, mieszając zawartość kotła, wdycha unoszącą się parę trotylu, który jest równie zabójczy dla organizmu jak pikryna. Pracuje się bez ubrań ochronnych, masek, okularów, rękawic.

Te ściany wciąż pamiętają tamte dni. Grube mury z piaskowca doskonale utrzymały konstrukcję hal po dziś dzień. Po wojnie zakłady okazały się za małe. Zaczęto je rozbudowywać i unowocześniać. Wielokrotnie do starych budynków dobudowywano nowe z prefabrykatów, tak by powiększyć przestrzeń hal produkcyjnych. 



W okresie zimnej wojny stawiano nowe hale. W większości przypadków były wykonane z prefabrykatów. Cienkie ściany, tak jak to się miało zwyczaj budować w czasach PRLu. Tych słabo wykonanych budynków pozostało już niewiele. Większość jako pierwsza została wyburzona. Wciąż jednak można odnaleźć świadectwo PRLu. Orzeł bez korony wciąż pilnuje wejścia do jednej z hal.

Więcej zdjęć z tego miejsca znajduje się w albumie na Flickr

2 komentarze:

  1. Magazyny Bydgoszcz oferują szeroką gamę usług magazynowych, które są kluczowe dla efektywnego zarządzania logistyką w firmie. Nowoczesne obiekty magazynowe w Bydgoszczy zapewniają bezpieczne przechowywanie towarów, dostęp do nowoczesnych technologii magazynowych oraz różnorodne usługi dodatkowe. Klienci mogą korzystać z wynajmu przestrzeni magazynowej o różnych rozmiarach, dostosowanych do ich indywidualnych potrzeb. Oferta obejmuje również obsługę magazynową, konfekcjonowanie towarów oraz logistykę dystrybucji, co pozwala firmom na skuteczne zarządzanie całym łańcuchem dostaw.

    OdpowiedzUsuń